Mirosław Kowalski - sylwetka:
1996 II v-ce Mistrz Polski w Rajdach Enduro (klasa Senior 4T)
2000 II v-ce Mistrz Polski w Rajdach Enduro (klasa Senior 2T)
2003 V-ce Mistrz Polski w Rajdach Enduro (klasa p.250)
2003 Zespołowy V-ce Mistrz Polski w Rajdach Enduro
2009 Mistrz Polski w rajdach enduro (klasa WETERAN)
2009 Zespołowy Wicemistrz Polski Enduro
2010 Mistrz Europy w Cross Country (klasa Weteran)
2010 Mistrz Polski w Rajdach Enduro (klasa Weteran)
2010 II V-ce Mistrz Polski w Cross Country (klasa E2/E3)
2011 Mistrz Europy w Cross Country
Wielokrotny zdobywca Pucharu Polski w Motocrossie,
Dwukrotny srebrny medalista International Six Days Enduro.
Charakterystyka zewnętrzna, dokonana
przez inż. Henryka Jezierskiego, dziennikarza motoryzacyjnego
od 1977 roku, wydawcę i redaktora naczelnego MOTO (www.moto.gda.pl)
Przyjęło się uważać, że na luksus
wykonywania pracy zgodnej z osobistą pasją mogą pozwolić sobie
jedynie ludzie zamożni, wchodzący w dorosłe, zawodowe życie z
błogosławieństwem i... kapitałem rodziców lub hojnych sponsorów.
Tylko taki start pozwala bowiem na kontynuowanie - zawsze czasochłonnego
- hobby bez ryzyka utraty źródła utrzymania.
W
wypadku Mirosława KOWALSKIEGO, właściciela Firmy MX RACING TEAM,
można jednak powiedzieć o sytuacji zgoła odwrotnej. Realizując
swoje motocrossowe zainteresowania wyłącznie na własny rachunek,
musiał nadrabiać brak środków finansowych wyjątkowo ciężką i konsekwentną
pracą. Z czasem stała się ona samoistnym kapitałem. Zastępującym
pieniądze i wystarczającym do tego, aby dokonać udanej transformacji
ze sportowca-mechanika w trenera, menedżera oraz przedsiębiorcę
zdolnego nie tylko utrzymać swoją rodzinę ale także kontynuować
rajdowo-crossowe hobby w wieku zwanym średnim.
Pamiętam, gdy w 1982 roku Mirosław
Kowalski trafił do sekcji motocrossowej ówczesnego Gdańskiego
Auto Moto Klubu BUDOWLANI. Praktycznie nikt włącznie ze mną
nie dawał mu szans na dłuższy związek z klubem. Stanowił osobiste
potwierdzenie zasadności przysłowia mówiącego, że nieszczęścia
chodzą parami. Mało, że pozbawiony wsparcia finansowego z domu,
to jeszcze ponadgabarytowy pasujący bardziej do koszykówki
lub siatkówki niż do sportu, w którym prym wiodły tzw. żyły -
mocni wprawdzie lecz szczupli i niewysocy zawodnicy.
Owszem,
zdarzały się też wyjątki. Motocrossowy mistrz świata w klasie
250 cc Austriak Heniz Kinigardner liczył blisko dwa metry wysokości.
Sęk jednak w tym, że miał do swojej dyspozycji nie jeden lecz
kilka fabrycznych KTM, wykonanych specjalnie na jego miarę. Każdy
z nich kosztował trzykrotnie więcej od crossówki standardowej,
tj. ponad 30 tys. DM. Przypomnijmy, że średni zarobek w Polsce
wynosił wówczas ok. 50 DM...
Ambitny chłopak nie przejmował się
jednak beznadziejnością wniosków wypływających z powyższych kalkulacji.
Klubowi kadrowicze mieli do swojej dyspozycji czechosłowackie
CZ-ki, sprowadzane przez Polski Związek Motorowy. Mirosław Kowalski
nie gardził żadną, jaka trafiała w jego ręce po uprzednim, kompletnym
wyeksploatowaniu. Spędzał w warsztacie dziesiątki wieczorów, aby
zamienić darowany złom na motocykl jeszcze zdatny do użytku. Do
przeprowadzenia choćby kilku treningów na torze w Gdyni-Kolibkach,
czy dzikim crossowisku w Gdańsku-Łostowicach.
Potem
na polskich torach pojawiły się maszyny jakby z innego świata
austriackie KTM, szwedzkie Husqvarny, włoskie TM, japońskie
Hondy, Kawasaki, Yamahy, Suzuki. Z silnikami chłodzonymi wodą,
z zawieszeniem pozwalającym bezpiecznie fruwać w powietrzu po
kilkadziesiąt metrów.
Również i w tym wypadku Mirosław
Kowalski nie mógł nawet pomarzyć o nowej maszynie lecz umiejętności
mechanika pozwalały na okazyjne zakupy i możliwość kontynuowania
startów. Z tych nie zamierzał bowiem rezygnować, mimo wielu sugestii,
aby zajął się wyłącznie pracą w warsztacie. Co więcej, w 1990
rozszerzył swoje zainteresowania o rajdy szybkie, reprezentując
w tej dyscyplinie barwy Gdyńskiego Klubu Motorowego Bałtyk.
Dzisiaj, z perspektywy minionych
kilkunastu lat trzeba przyznać mu rację. Oprócz trudnych do zliczenia
tytułów mistrza i wicemistrza Polski (indywidualnych, klubowych
i zespołowych) ma w swoim dorobku dwa srebrne medale, przywiezione
z morderczych Sześciodniówek FIM oraz Puchar PZM w motocrossie
zdobyty niespełna trzy lata temu, a więc w wieku godnym weterana.
Mozolna i konsekwentna praca nad
sobą oraz motocyklami sprawiły, iż łatwiej przychodzi mu wprowadzanie
w tajniki motocrossu lub enduro młodych zawodników. W swoim szkoleniowym
dorobku ma m.in. opiekę nad Maciejem Czyżowskim, siedmiokrotnym
motocrossowym mistrzem Polski w klasach 80 cc i 125 cc. Pod jego
okiem stawiał również swoje pierwsze kroki na torach Maciej Zdunek,
późniejszy finalista mistrzostw świata i Europy, zdecydowanie
najlepszy zawodnik w historii polskiego motocrossu.
Nic dziwnego, że bez długiego namysłu
podjął decyzję o stworzeniu własnej firmy, ukierunkowanej na działalność
szkoleniową, serwisową i menedżerską w sportach motocyklowych.
Dzisiaj tak tłumaczy swój życiowy wybór:
- Dorosłemu facetowi trudno wyrażać
takie uczucia, ale ja naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez motocykla.
Brak sponsorów oraz warunków fizycznych optymalnych w motocrossie
lub enduro sprawiał, że musiałem spędzać zdecydowanie więcej czasu
w warsztacie i wylewać więcej potu na treningach. A jak komuś
coś przychodzi z trudem to łatwiej zrozumieć rozterki początkującego
zawodnika i spokojnie, bez irytacji przekazać mu swoją wiedzę.
Myślę, że mam nie tylko doświadczenie ale także naturalne predyspozycje
do takiej pracy.
Warto podkreślić, że Mirosław Kowalski
potrafi skutecznie pracować nie tylko z młodzieżą. Wśród swoich
podopiecznych miał m.in. 54-letniego amatora enduro, który dzięki
nabytym umiejętnościom ukończył jedną z eliminacji... mistrzostw
Europy. Co ważne, członkowie teamu M. Kowalskiego oprócz nauki
jazdy sportowej zaliczają pełne rygory obsługi motocykla od
umycia poprzez regulację zawieszenia aż do drobnych napraw a
także umiejętności odpowiedniego doboru ubioru do warunków klimatycznych,
właściwego odżywiania i dbałości o kondycję fizyczną.
Główny
ciężar kosztów uprawiania motocrossu i enduro ze zrozumiałych
względów ponoszą sami zainteresowani lecz nie mniej istotne jest
fachowe wsparcie podczas zawodów, często na wagę przejechania
linii mety o kilka oczek wyżej.
M.
Kowalski dobrze wie, jak istotne znaczenie ma każdy z tych elementów
dla osiągnięcia satysfakcjonującego wyniku. MX RACING TEAM powstał
po to, aby wspomóc entuzjastów sportów motocyklowych w realizacji
założonych celów. Bez względu na to, czy tym celem jest mistrzostwo
Polski, czy też szybka, płynna i bezpieczna jazda po polskich
drogach i bezdrożach.