niedziela, 19 sierpnia 2012

Piszą o nas "artykuły z sieci"

W celu przypomnienia zamieszczę dwa krótkie felietony które ukazały się w sieci. Dotyczą one bezpośrednio szkoły mx. Pragnę zachęcić wszystkich rodziców do uczestnictwa w treningach maluszków. Przypominam że  na początek nie jest potrzebny nawet motocykl - posiadamy sprzęt dla początkującego.

Motocross dla małych i dużych





Fot. Andrzej J. Gojke / KFP

Galeria foto.
Motocross kojarzony jest z ryczącymi maszynami i ludźmi żądnymi adrenaliny, nawet kosztem swojego zdrowia. Karkołomne wyczyny zawodowców łatwo zaszufladkować jako misję samobójczą tylko kiedy się nie wie, jak dużo czasu poświęcają oni na naukę techniki pokonywania toru.

Jeśli chcemy sięgnąć po najwyższe trofea motocrossowe, treningi trzeba zacząć już w dzieciństwie. Zdarza się, że na motocykl siadają dzieci, które ledwo nauczyły się chodzić.
- Najmłodszy adept motocrossu, o którym mi wiadomo, miał 2 lata i 7 miesięcy - mówi Mirosław Kowalski, doświadczony instruktor tego sportu, założyciel szkółki motocrossowej i enduro. - Oczywiście zdarzają się też sytuacje odwrotne, jeśli ktoś zacznie w późniejszym wieku, ale ma predyspozycje i zapał do treningów, też może wiele osiągnąć. Znam człowieka, który jeździć zaczął w wieku 50 lat. Brał udział w zawodach i radził sobie naprawdę nieźle.
Dzieci zaczynają swoją przygodę z motocrossem na malutkich maszynach o mocy 1,5 KM. Dorośli również uczą się na "skręconych" motocyklach. Wszystko po to, żeby mieć pełną kontrolę nad pojazdem.
- Żeby taki dziecięcy motocykl ruszył, trzeba go popchnąć - śmieje się Kowalski. - W tym sporcie podstawą jest technika jazdy, prędkość przychodzi wraz z nabytymi umiejętnościami.
Wbrew obiegowej opinii, nie jest to sport dla leniwych. Podczas jazdy zawodnik przeważnie stoi, siada się tylko w zakrętach. Chcąc spróbować motocrossu, nie trzeba być szczególnie silnym czy wysportowanym, ale decydując się na regularny trening, musimy przygotować się do tego fizycznie. Najciężej pracują mięśnie nóg, brzucha oraz grzbietu, dlatego zawodnicy, oprócz treningu na motocyklu, uprawiają ćwiczenia ogólnorozwojowe.
- Jazdę na torze motocrossowym porównać można do robienia pompek i przysiadów na zmianę - wyjaśnia trener. - Gdyby zmierzyć tętno zawodnika podczas wyścigu, okazałoby się, że porównywalne jest z tętnem ścigających się biegaczy czy pływaków. Motocross wymaga zarówno siły, jak i wydolności. Wymaga też doskonałej równowagi, odwagi i pewności siebie.
Jak w każdym sporcie, trening poprzedza rozgrzewka. Dwa przysiady i dwa skłony? Nic z tych rzeczy, na przygotowanie ciała do jazdy poświęcić trzeba pół godziny.
W Trójmieście nie brakuje torów do motocrossu, adepci tego sportu ćwiczą w Chwarznie, na Morenie  i Oruni . Są również plany odtworzenia toru w Kolibkach. Nie brakuje również klubów zrzeszających amatorów motocrossu.
- Jedni traktują to jak zabawę i odskocznie od szarej rzeczywistości. Takie osoby przychodzą na trening raz w tygodniu, ale żeby przejść na poziom sportowy, niezbędne jest zwiększenie ilości treningów do pięciu. - wyjaśnia Kowalski.
Początkowo można korzystać ze sprzętu należącego do szkółki motocrossowej, ale wcześniej czy później trzeba będzie pomyśleć o swoim. Chcąc wyposażyć małego zawodnika w motocykl i niezbędne akcesoria, trzeba dysponować kwotą 3 tys. zł. Podobny zestaw dostosowany do potrzeb nastolatka to już 11 tys. zł. Osoba dorosła na swój sprzęt wyda tysiąc złotych więcej. To i tak niewiele w porównaniu do motocykli wyczynowych, których ceny rozpoczynają się od 30 tys. zł.

źródło www.trójmiasto.pl

MX Kowal KIDS Team



Na zdjęciach Ani Kowalskiej grupa MX Kowal Kids Team

Pewnie każdy zna odpowiedź na pytanie: jak zostać sportowcem? Trzeba po prostu chcieć. Prawie zawsze to wystarczy, jednak są takie dyscypliny sportu, które wymagają czegoś więcej, jak choćby zaplecza finansowego. Takich dyscyplin należy szukać przede wszystkim w sportach motorowych. Tam dostęp młodzieży jest znacznie utrudniony, bo dzisiaj kluby praktycznie nie zapewniają zawodnikom sprzętu. Jako mocno starszy stażem zawodnik, mogę powiedzieć, że w czasach PRL-u niektórzy mogli otrzymać sprzęt od klubu, ale musieli się najpierw mocno wykazać swoim zaangażowaniem. Potem objeżdżali klubowe starocie, remontując je po każdym treningu, a jak wykazali się na zawodach, mieli szansę na nowy motocykl. Co ciekawe, klub motorowy zajmował się tą młodzieżą, a rodzice nie musieli w tych pasjach uczestniczyć.Ten system przeminął bezpowrotnie, bo dzisiaj nikt nie prowadzi rozdawnictwa państwowej kasy ( chyba, że ja o czymś nie wiem), a kto chce jeździć musi szukać wsparcia finansowego. Najłatwiej u rodziców. Tym właśnie różnią się minione czasy od obecnych.




Dzisiaj na depo mamy zjazdy rodzinne. Startuje jeden zawodnik, a tu tata, mama, a często rodzeństwo. No cóż, młody człowiek potrzebuje nie tylko nowej maszyny ale także wsparcia psychicznego, a często opieki pedagogicznej. Patrząc z perspektywy czasu myślę, że to są zmiany na lepsze. Najbardziej jednak cieszy mnie to, że zawsze znajdą się rodzice, którzy na przekór wszystkiemu kultywują swoją pasję, zaszczepiając ją swoim dzieciom.
Oczywiście temat nie jest taki prosty, bo należy jeszcze znaleźć kogoś, kto nie tylko umie jeździć, ale jeszcze chce i potrafi przekazać swoją wiedzę młodzieży. Wiem, że w kilku ośrodkach w kraju dba się o maluchy, które kiedyś pewnie będą mistrzami. Najlepiej i w sposób usystematyzowany robi to lubelski KM Cross, którego zawodnicy pokazują się tłumnie w młodzieżowych klasach MX. Kielecki KTM Novi stara się aby nie zabrakło narybku w rajdach Enduro. Natomiast w Trójmieście, od wielu lat, szkoleniem młodzieży i dzieci zajmuje się Mirek Kowalski.




W sumie Mirek szkoli wszystkich chętnych. To bardzo dobrze, że jest miejsce gdzie każdy może podnieść swoje umiejętności. Czasem zdarza się, że wokół Kowala zbiera się grupa zapalonych sportowców i trenuje nadzwyczaj pilnie, robiąc spore postępy. Tak też stało się w poprzednim sezonie. Tym razem zebrała się grupa byłych lub obecnych zawodników ale do zespołu treningowego wprowadziła swoje pociechy. W ten właśnie sposób Mirek Kowalski udziela porad trenerskich maluchom dopiero co zaczynającym swoją przygodę z motocrossem.




Obecnie trenują u Kowala: czterolatek, Mieszko Polnar syn Marcina, jednego z najszybszych crosserów C-klasy w Polsce, pięciolatkowie: Jakub Kowalski , wiadomo syn to oczko w głowie trenera, Olaf Włodarczak, Kuba Hlawaty i Kacper Hlawaty, synowie Pawła startującego z coraz lepszym skutkiem w Pucharze Polski XC, sześciolatkowie : Adrian Kulesza , którego trener bardzo chwali za przytomną i dojrzałą jazdę. Jego tata – Krzysiu Kulesza startuje w Pucharze Polski Weteran. Jest jeszcze sześcioletni Bartosz Popielnicki oraz siedmiolatkowie: Antek Zdunek, tak, tak, brat Patryka no i syn Maćka Zdunka. Tylko patrzeć jak rodzina Zdunków pojedzie w jednym biegu i niekoniecznie wygra wtedy Maciek. Poza Antkiem jeżdżą jeszcze u Mirka : Dawid Drelih, Dominik Benkowski i Mikołaj Białecki.




Nie wiadomo kto bardziej przeżywa starty: dzieci czy ich rodzice, ale co by nie było zabawę mają przednią. Oczywiście Mirek większość zajęć prowadzi w formie zabawy, tłumacząc najmłodszym zawodnikom podstawy wyczynowej jazdy motocyklem.



Kto jak kto, ale Mirek Kowalski ma świetne podejście do najmłodszych i w wyjątkowo prosty i składny sposób potrafi tłumaczyć zachowanie zespołu – zawodnik/motocykl. MX Kowal Kids Team jeździ razem na zawody, a ich ostatnim wypadem był styczniowy Supercross w Holandii. Chłopcy spisali się świetnie, choć dojeżdżali raczej w drugiej połowie stawki. No cóż, większość tam startujących była od nich ze 2 lata starsza, a to w tym wieku znaczy – przepaść w umiejętnościach.



Jestem pełen uznania dla wszystkich biorących udział w tym przedsięwzięciu. Cieszy mnie postawa rodziców dbających o wychowanie swoich dzieci, choć wybrali trudną drogę wychowania przez sport. Cenne jest to, że doświadczeni i utytułowani zawodnicy jak Mirek Kowalski mogą realizować dalej swoją pasję, poświęcając się coraz bardzie pracy trenerskiej.



Najważniejsza jednak jest radość małolatów szalejących na swoich pierdopędach marki KTM lub Cobra. Jedno jest pewne – te dzieciaki nie będą wystawać pod blokami. Nauczą się życia w twardym sporcie, który wykuwa charakter niczym, nomen omen, kowal podkowy. A może kiedyś przyniosą chlubę Polsce zdobywając tytuły w biało-czerwonych barwach?







!-- CIASTKA -->